czwartek, 10 listopada 2011

Część III


          

      Alice nie wiedziała, na jakie spotkanie ma zamiar zabrać ją Michael nie wiedziała czy odbędzie się ono w posiadłości czy też poza nią. Po pół godziny wiedziała już, o co chodzi. Pod bramę przyjechał duży autobus z którego wysiadła spora grupka dzieci w przedziale wiekowym od mniej więcej sześciu do jedenastu lat. Alice zakryła usta dłońmi patrząc jak spora grupa biegnie w stronę Michaela tuląc i niemal tratując jego kruchą sylwetkę, jednak trzymał się na równych nogach pomimo uścisków. Jego twarz promieniała, widziała, jaki jest szczęśliwy pomyślała wtedy, że powinny opisać to wszyscy dziennikarze, którzy uważają go za dziwaka. Spostrzegła, że troje dzieci było na wózkach prowadzonych przez opiekunki. Michael podszedł do nich i przytulił mocno po ojcowsku. Alice stała z boku patrząc na piękną scenę, która rozgrywa się przed jej oczami i nie wiedząc, dlaczego łza błysnęła w jej oczach. Już wiedziała jakie uczucie towarzyszy odkąd zobaczyła Michaela Jacksona pierwszy raz to było zauroczenie, bardzo mocne zauroczenie..
Michael spędził z dziećmi cztery godziny, korzystały ze wszystkich atrakcji jakie znajdują się na ranczu, oglądały zwierzęta i jeździły kolejką. Michael miał wszystko zaplanowane od początku do końca i był dostępny dla każdego dziecka pomimo iż było ich ponad pięćdziesiąt.
Pod koniec obejrzeli wszyscy razem Króla Lwa w ogromnej kinowej sali znajdującej się w domu. Alice siedziała pomiędzy Michaelem a śliczną blond włosom dziewczynką, która przypominała jej siebie z dzieciństwa. Co jakiś czas pytała o dalszy ciąg bajki i czy wszystko skończy się dobrze.
  Michael dał jeszcze dzieciom chwilę, aby mogli z nim porozmawiać, wszyscy usiedli w kole i kolejno wysłuchiwał każdego z dziecka. Zadawali mnóstwo pytań czasami zabawnych a czasami bardzo poważnych. Alice spoczywała na wprost trzymając małą blond włosom dziewczynkę na kolanach i nie spuszczała wzroku z Michaela. Ogarnęło ją nagłe pragnienia przytulenia się do tego niezwykłego mężczyzny, którego odkrywała z dnia na dzień. Zaskakiwał ją czuła jak serce jej rośnie, kiedy widzi go siedzącego wśród dzieci a ich słodkie twarzyczki skupione są na nim z wielką uwagą. Próbowała odrzucić te myśli, to był przede wszystkim jej szef, ale nie potrafiła a może nawet nie chciała…

- To był jeden z tych dni, kiedy jestem naprawdę szczęśliwy – Wyznał, kiedy autokar opuścił posiadłość a głośny gwar zniknął. Było spokojnie, cicho. – Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś?
- Bardzo dobrze – Odparła wzdychając mocno. – Masz wielkie serce Michael jest w nim tyle miłości – Powiedziała myśląc czy jest tam też miejsce na ukochaną kobietę..?
- Kocham dzieci, uwielbiam to! Widziałaś, jakie były radosne!
- Tak. Powinni opisać to wszystko w gazetach – Rzuciła, Michael zrobił poważną minę.
- Nie lubię dziennikarzy, nie chcę ich tutaj.. – Odparł stanowczo, ale łagodnie – Nie widziałem abyś skorzystała z wesołego miasteczka – Od razu zmienił temat.
Alice zmarszczyła brwi, miał rację. – Jakoś nie było okazji.. Poza tym boję się wysokości.
- Nie wypuszczę cię z Neverland dopóki nie przejedziemy się kolejką albo diabelskim młynem – Nalegał.
- Dobrze, ale możemy zrobić to jutro.
- Jak uważasz.
- Robi się już późno..
- W nocy jest tutaj najpiękniej. – Powiedział jakby zachęcając ją.
                Robiło się coraz ciemniej. Alice i Michael zjedli razem małą kolację. Czuła się zmęczona po całym dniu mimo tego próbowała przetrzymać się jeszcze, choć trochę na nogach. Usiedli na kanapie popijając gorącą czekoladę rozmawiając na różne tematy. Michael opowiadał o swoim dzieciństwie o tym jak zaczynał karierę, jak trudno były lata spędzone pod opieką ojca.. Opowiadał o swojej miłości do zwierząt i dzieci, jaka nienawiść jest w ludziach piszących te wszystkie okropne rzeczy na jego temat. Jego głos koił ją całą, otulał słuchała uważnie, co ma do powiedzenia. Mówił o fanach, muzyce, tańcu a następnie przeszli na całkowicie zabawne i luźne tematy w końcu Alice zasnęła..

- Alice… Alice obudź się – Szeptał do jej ucha. Alice powoli otworzyła oczy, nie wiedziała nawet, kiedy zasnęła na kanapie. Spostrzegła, że jest okryta kocem. – Obudź się, mam dla Ciebie niespodziankę.
Niespodziankę? – Myślała – Jaką może mieć niespodziankę o drugiej w nocy? – Zupełnie nie wiedziała, co chce od niej Michael o tak później porze, jednak ze wszystkich sił dobudziła się i powoli wstała z kanapy. – Chodź – Szepnął kolejny raz, wzięła jej dłoń i pociągnął za sobą.
- Jest bardzo późno.. – Zmarszczyła brwi, ale była ciekawa co zamierza. – Jesteś pewien, że nie chcesz zaczekać do rana?
– Zaufaj mi, nie pożałujesz – Zbliżył swoją twarz i spojrzał znacząco. Wyszli na taras, dopiero teraz zauważyła, że ma na sobie niebiesko białą kurtkę. Noc była dosyć chłodna a ona nie zabrała nic aby okryć ramiona. Oddalili się od posiadłości i wtedy doszło do niej co zamierza..
Zobaczyła widok, który zaparł jej dech, otrzeźwiała od rześkiego powietrza i zdumienia. Kilka atrakcji jakie znajdowały się na terenie rancza były oświetlone złotym światłem i uruchomione. Grała cicho muzyka a Michael stał i uśmiechał się rozbrajająco.
- Michael jest druga w nocy! Jak to możliwe, że..
- To Neverland, tutaj wszystko jest możliwe! – Skwitował chichotając niczym mały chłopiec. Nie mogła wydobyć z siebie ani słowa, widok był naprawdę przepiękny. Kazał uruchomić te wszystkie atrakcje o drugiej w nocy. Czy naprawdę zrobił to dla niej?
Alice wpatrywała się w kolorową karuzelę w milczeniu, poczuła lekki chłód na ramionach od wiejącego wiatru. Michael zdjął swoją kurtkę i nie pytając okrył jej plecy.
- Tobie się bardziej przyda – Dodał.
- Dziękuję..  – Nałożyła kurtkę wdychając delikatny zapach perfum. Milczeli kilka sekund, Alice poczuła skrępowanie. W tej sytuacji onieśmielał ją. Dlaczego nagle poczuła wstyd? Czyżby jej uczucie pogłębiało się, z każdym dniem, minutą..? – Pomyślała.
- To od czego zaczynamy? – Przerwał ciszę zacierając chytrze ręce. – Kolejka górska!
- Nigdy w życiu!
- Nie możesz opuścić Neverlandu bez przejażdżki kolejką, to tradycja – Zachichotał kolejny raz. Był całkowicie poważny, uśmiechnięty, ale nie żartował. Alice przełknęła ślinę patrząc na ogromny rollercoaster. Ugięły się pod nią kolana.
- Nie wsiądę na nią, nie ma mowy Michael – Cofnęła się krok w tył. Michael chwycił jej dłoń i pociągnął. – Oczywiście, że tak – Zatrzepotał brwiami i zanim się obejrzała siedziała w małym wagoniku zapięta pasami a tuz obok cieszący się jak dziecko Michael Jackson. Usłyszała przeraźliwy dźwięk przesuwających kół po torach, pisk hamulców i trzask zamykanej barierki. Serce chciało wyskoczyć z jej piersi, nie mogła już zaprotestować. – Będę przez cały czas trzymał twoją dłoń, nie bój się. – Powiedział i ujął jej rękę. Alice oddychała szybko, była zła, że zmusił ją do przejażdżki na tej ogromnej kolejce od dziecka panicznie bała się wysokości, wejście na drabinę było dla niej wyzwaniem a teraz miała wjechać na tak ogromną wysokość w małym trzęsącym wagoniku. Dlaczego nie zaprotestowała!? Kiedy powoli toczyli się pod górę Alice miała cały czas zamknięte oczy, słyszała tylko szum powietrza, a chłodny wiatr co jakiś czas muskał jej policzki. Michael siedział bardzo blisko nie zdejmując swojej dłoni z jej, trzymał ją mocno tak jak obiecał. Wyjechali na samą górę, kolejka przystanęła na kilka sekund w tym czasie Alice otworzyła jedno oko i zemdliło ją.
- Michael ja nie dam rady! Boje się.. – Zacisnęła mocniej dłonie na barierce. Michael cały czas się śmiał jakby nie robiło to na nim wrażenia, ta ogromna wysokość i jej lęk. W tamtym czasie poczuła złość – Uważasz, że to takie śmieszne..?
- Spokojnie zobaczysz, że ci się spodoba! – Zdążył powiedzieć, kiedy kolejka rozpędziła się i z ogromną prędkością zjechała w dół. Alice wydobyła z siebie głośny pisk przechodzący we wrzask, poczuła jakby żołądek przemieszczał się w jej wnętrzu w górę. Otworzyła oczy a wagonik zatoczył duże koło i wjechał do tunelu, pędził z ogromną prędkością krzyczała wraz z Michaelem, ale po kilku minutach zaczęło faktycznie ją to bawić. Wjeżdżali na zmianę w górę i pędzili w dół było to przerażające a jednocześnie ekscytujące dla Alice, naprawdę nie wierzyła, że uda jej się pokonać strach a nawet będzie jej się to podobać!
- To było niesamowite! – Wykrzyczała śmiejąc się na głos, kiedy kolejka skończyła trasę i zatrzymała. Choć nogi miała jak z waty, wyskoczyła z wagoniku niczym mała dziewczynka. Czy właśnie w tym momencie odkrywała w sobie dziecko? – Pomyślała zadowolona z siebie. - Nie wierzę, że to zrobiłam! – Spojrzała w górę na wysoki tor zwracając się do Michaela.
- Mówiłem Ci, że to świetna zabawa – Rzekł uśmiechając się szeroko. Alice odetchnęła czując natychmiastowa potrzebę przytulenia go do siebie. Przytulenia i pocałowania, czuła, że naprawdę pragnie tego mężczyzny, który pokonał w niej największy lęk. Opanowała się natychmiast, przecież nie mogła tego zrobić skąd miała pewność, że odwzajemniłby jej uczucie? Czy dał jej jakiś znak, który mówiłby, aby pokazała swoje?
- To jeszcze nie koniec zabawy – Oznajmił. Poszli w stronę największej atrakcji jaka znajdowała się na terenie Neverlandu – diabelski młyn. Alice spojrzała w górę, musiała przyznać, że pomimo przerażającej wysokości urządzenie nie kręciło się zbyt szybko poza tym oświetlone kolorowymi lampionami a podest złotym światłem wyglądał naprawdę pięknie. – Musisz zobaczyć ten widok z góry – Przekonywał Michael.
- No dobrze zróbmy to! – Zaśmiała się i wskoczyła do małego wagoniku. Rozsiadła się wygodnie czując mniejszy lęk niż poprzednio. Przeszło jej przez myśl, że wygląda to nawet bardzo romantycznie.
Michael usiadł bardzo blisko niej, kiedy ruszyli powoli w górę Alice milczała wpatrując się w widok oświetlonego rancza. Kolorowe lampiony migały przed jej oczami, wiatr lekko muskał jej policzki…
W tej chwili zrobiło się naprawdę romantycznie. Co jakiś czas obracając się w lewo i prawo zerkała na Michaela, jego uśmiech nie schodził z twarzy.
- Wspinały widok – Powiedziała, kiedy byli na samej górze.
- Czy już nie jesteś na mnie zła, że obudziłem Cię w środku nocy?
- Nie byłam zła.. – Spojrzała spod oka. Oh gdyby tylko dał jej najmniejszy znak, że jego uczucie w stosunku do niej nie jest obojętne – Myślała w między czasie skupiając się na jego ustach. – Dziękuję, że zrobiłeś to dla mnie..
Michael spojrzał głęboko w jej oczy, błyszczały pięknym blaskiem kolorowych świateł. Siedzieli w ciszy przyglądając się sobie, było to niezwykłe dla Alice. Niezwykłe, w jaki sposób patrzył na nią. Nikt wcześniej nie obdarował ją tak ciepłym spojrzeniem a jednocześnie mówiącym, że pragnie tego samego, co ona, czuła to.. Przechyliła głowę zbliżając się do jego ust, zamknęła oczy i poczuła miętowy smak, pomuskał jej wargi delikatnie. Zakręciło się w jej głowie od pocałunku jaki jej podarował odpowiadając tym samym na jej pytanie w myślach. – Dał jej znak..
Wymieniali pocałunki, pośród kolorowych świateł i nocnego nieba..

czwartek, 3 listopada 2011

Część II


- Kiedy Claudia, lekarz medyczny opatrzyła moją rękę Michael wstał powoli i zamyślił się po chwili spojrzał na mnie ze współczuciem i pewnym rodzajem winy, zupełnie nie wiem dlaczego? Powiedział w końcu nieco wstydliwie – Czy chciałabyś odwiedzić mnie w moim domu w Neverland w ramach rekonwalescencji? Możesz tam spędzić całe cztery dni, będzie mi bardzo miło..
Emily wytrzeszczyła oczy i rozszerzyła usta całkowicie zdumiona słowami Alice. – Zgodziłaś się?
- Początkowo nie wiedziałam jak mam się zachować. Jego propozycja całkowicie zbiła mnie z tropu, momentalnie przeszedł z relacji zawodowych na prywatne byłam zagubiona. – Wyznała i odetchnęła.
- Chyba nie przepuściłaś takiej okazji?!
- Wpatrywał się we mnie nieznacznie zmieszany i czekał na moją odpowiedź a ja kompletnie nie wiedziałam, co powiedzieć! – Zamknęła oczy przypominając sobie opisywany moment i zaśmiała – W końcu zgodziłam się..
- Dziewczyno jak długo trzymałaś w sobie tą tajemnicę! Jak mogłaś – Chwyciła poduszkę i rzuciła w przyjaciółkę. – Chce koniecznie posłuchać dalszej części jednak daj mi chwilę, potrzebuję zapalić papierosa! – Wstała z kanapy i odeszła na taras. Alice spojrzała na pustą butelkę po winie stwierdzając, że jedna to za mało na ten wieczór. Przeszła do kuchni i wyjęła drugą butelkę tym razem białego wytrawnego wina. Odstawiła na blat i wbiła korkociąg. Na chwilę zatrzymała dłoń na szyjce butelki i spojrzała w przestrzeń mieszkania. Przypomniała sobie wszystkie chwile spędzone z Michaelem w Neverland i to jak siedzieli na kanapie w garderobie do tej pory zapamiętała ten zapach.
Co teraz robi? Czy jest szczęśliwy? Dlaczego tak dawno nie rozmawiali, dlaczego nie zadzwonił ani razu czy to wszystko, co wydarzyło się między nimi nie miało żadnego znaczenia? Może i tak biorąc pod uwagę to jak potoczyło się jego życie później… Obserwowała na łamach gazet i ekranie telewizora, wiedziała, że nie należy przyjmować wszystkich wiadomości. Pragnęła w tamtym okresie być przy nim, wspierać go i tulić tak jak wtedy w Neverland… Ale był ktoś, kto robił to za nią….
- Jestem gotowa na dalszy ciąg! – Przywołała ją Emily. Wzięła butelkę i usiadła na miejsce opierając głowę o miękka poduszkę. – Ja naleję na wina, ty opowiadaj dalej! – Błysnęła oczami spragniona dalszego przebiegu zdarzeń. Alice nie sądziła, ze ta historia tak zainteresuje Emily, nie sądziła, że komukolwiek kiedyś to wyjawi...
- Następnego dnia Michael zatelefonował do mnie powiadomić, że czeka na mój przyjazd.. – Kontynuowała.


                Niedowierzając jeszcze w to, co stało się poprzedniego dnia Alice spakowana z najpotrzebniejszymi rzeczami wsiadła do specjalnie podstawionego przez Michaela samochodu, który zawiózł ją na samo miejsce w hrabstwie Santa Barbra.  Był upalny dzień, słońce mocno grzało w szyby, miała piękny krajobraz aż w końcu przed oczami ukazała się wielka brama z napisem – Neverland.
Posiadłość była jeszcze piękniejsza niż ukazywały to zdjęcia. Kolorowe kwiaty wypełniały szereg uliczek z jasnej kostki, gdzieś z oddali wypatrzyła staw i wysoką potężną wierzbę płaczącą, która nadawała bajkowego klimatu. Nie mogła uwierzyć, że znajduje się w tak cudownym miejscu. Wysiadła z samochodu i po chwili zobaczyła, jak Michael szybko idzie w jej stronę. Miał na sobie pomarańczową koszulę i czarne spodnie rurki, włosy niedbale spięte w kucyk a kręcony kosmyk ziewał tuż na policzku. Wyglądał jak postać z bajki stąpając między kolorowymi kwiatami a zieloną trawą. Kiedy spojrzała na niego z bliska serce zabiło mocniej, był tak naturalnie piękny. Pomyślała wtedy, dlaczego ludzie tego nie dostrzegają?
- Witaj Alice, jak się czujesz? – Zwrócił się  do niej i przytulił.
- Teraz już dobrze – Odpowiedziała szczerze z szerokim uśmiechem, jeśli miała jakiekolwiek wątpliwości zniknęły one od razu, kiedy wysiadła z samochodu.
- Cieszę się, choć oprowadzę Cię, bagażem ktoś się zajmie.
- Dziękuję za zaproszenie.
- To ja dziękuję, że zgodziłaś się przyjechać, jak twoja ręka, boli jeszcze? – Zerknął na obandażowane miejsce.
- Mniej niż wczoraj, dziękuję. – Uśmiechnęła się i przez kilka sekund patrzyli sobie w oczy, Michael jednak szybko wyminął spojrzenie. Czuł się zawstydzony jak i sama Alice.
Oprowadził ją po budynku, pokazał duży pokój, w którym będzie nocować. Musiała przyznać, że był piękny. Przestronny z tarasem i dużym drewnianym łóżkiem z miękką pościelą.
- Rozgość się, za pół godziny czekam na ciebie z obiadem – Posłał szeroki uśmiech i zamknął drzwi.
                Alice wypakowała swoje rzeczy a następnie zjedli z Michaelem obiad we dwójkę. Tamtego dnia było mało osób w posiadłości, tylko personel i ochroniarze. Wieczorem usiedli przy ogromnym ekranie telewizora i obejrzeli film kreskówkowy. Alice była zdumiona atmosferą panującą w domu, była ciepła i nie wątpliwie magiczna.. Tak jak Michael.. Odkąd pojawiła się w tym miejscu ogarnęło ją uczucie, którego do końca nie potrafiła określić.
- Tak dawno nie oglądałam kreskówek – Wyznała leżąc na brzuchu na wielkim łóżku.
- Uwielbiam kreskówki, oglądam tak często jak pozwala mi na to czas. Mam ogromną kolekcję Disneya! – Mówił spoczywając kilka centymetrów obok. Oczy mu błyszczały, kiedy wspomniał o kolekcji. Alice zachichotała długo wpatrując się w jego radosną twarz. Byli oboje nieco zmęczeni, ale żadne nie chciało zakończyć tego przyjemnego wieczoru.
Alice milczała długo myśląc nad tym jaki jest Michael Jackson, jakiego ona odkrywa i jak bardzo zaczyna ją fascynować.. – Jesteś – Zaczęła pochylając się bliżej mrużąc oczy – Jesteś najbardziej niezwykłą osobą, jaką spotkałam.. Masz duszę dziecka, ale na zewnątrz nie jesteś dzieckiem.. – Przeszła na poważny temat. Michael obruszył się, zmienił pozycję podtrzymał głowę dłonią opierając na łokciu i uśmiechnął się.
- Każdy jest w głębi duszy dzieckiem, ale wiele ludzi nie chce tego odkryć na nowo..
Alice odwzajemniła uśmiech zastanawiając nad jego słowami. Czuła już większe zmęczenie i nadszedł czas aby wróciła do swojej sypialni.
- Powinnam już iśc, jest bardzo późno ..
- Jesteś zmęczona?
- Troszkę.. To był naprawdę niesamowity dzień, dziękuję Michael..
- Jutro będzie jeszcze ciekawszy – Miała zapytać, co ma na myśli, ale rzuciła tylko łagodne
- Dobranoc.
- Dobranoc Alice, kolorowych snów.. – Usłyszała za sobą łagodny głos.

                Drugiego dnia pobytu u Michaela Alice obudziła się bardzo wypoczęta, wprawdzie lekki ból w ręce dokuczał jej jeszcze, ale nie zwracała na to uwagi. Dzisiejszy dzień był jeszcze cieplejszy od poprzedniego, promienie słoneczne opadały na kolorowe kwiaty, które widziała z okna pokoju. Założyła letnią białą sukienkę, spięła włosy w niedbały kok i zeszła na śniadanie. Michaela nie było w posiadłości za to zauważyła, że było w niej więcej ludzi niż wczorajszego dnia, co jeszcze zauważyła panowało małe zamieszanie. Szybko zjadła śniadanie nie zwracając zbytniej uwagi swoją osobą. Odczytała pozostawioną kartkę na lodówce – Czuj się jak u siebie w domu, dotrzymam ci towarzystwa jak tylko wrócę z prób. Michael.
Czuła się nieco skrępowana, nie wiedziała zbytnio, co może ze sobą zrobić w tak dużym domu, nie miała zwyczaju szperać i zaglądać do pokoi bez obecności właściciela. Postanowiła, więc rozejrzeć się na zewnątrz. Słońce mocno grzało w jej twarz i ramiona, niebo było bezchmurne, czyste w odcieniu intensywnego błękitu w taki dzień jak ten cały ogród wyglądał jak wyjęty z bajkowej książki. Przeszła przez uliczkę czerwonych kwiatów a potem zboczyła na trawę. Przechadzała się tak między drzewami i podziwiała jak woda w stawie błyszczy od promieni. Znalazła się przy wielkiej płaczącej wierzbie, którą wczoraj widziała. Przystanęła na chwilę zamyślając się, nie myślała o niczym konkretnym tylko o tym jaki spokój czuła i jak dobrze było jej stać tak po prostu nad stawem w tym niezwykłym ogrodzie.
Jeszcze kilka dni temu była bez pracy w małym mieszkaniu i liczyła oszczędności, które pozostały jej na dalsze życie tymczasem teraz znajduje się w posiadłości Michaela Jacksona i nie czuje żadnych obaw. Zupełnie jakby odleciały gdy tylko przekroczyła bramę. Myślała, kim naprawdę jest Michael i dlaczego ludzie traktują go jak dziwaka? Czy był dziwakiem, dla Alice nie. Był inny, ale nie był dziwakiem był człowiekiem o dziecięcej duszy, łagodnym i miał w sobie niezwykłą aurę, którą Alice poczuła, kiedy spotkali się pierwszy raz. Zastanowiła się jeszcze nad jego wczorajszymi słowami - Każdy jest w głębi duszy dzieckiem, ale wiele ludzi nie chce tego odkryć na nowo..  – Każdy jest w głębi duszy dzieckiem – Powtórzyła na głos. Czy ona też potrafi być tak jak on, oglądać kreskówki całymi dniami i bawić w wesołym miasteczku? Tak dawno tego nie robiła.. Może i ona odkryje w sobie dziecko?
Odeszła od drzewa przechadzając się jeszcze w wzdłuż stawu, mijała fontanny i zagrody ze zwierzętami, którymi opiekował się personel. Wszyscy pozdrawiali ją serdecznie jakby to było czymś normalnym, że przechadza się tutaj sama całkiem obca. W końcu doszła do ogromnego drzewa niedaleko domu, był naprawdę potężny z grubymi gałęziami, ktoś zwinny mógł spokojnie wspiąć się i rozłożyć na jednym konarów. Postanowiła tutaj spędzić resztę czasu, oparła plecy o wielki pień drzewa a nogi rozłożyła prosto lekki cień osłaniał słońce. Słychać było głosy pracowników, z domu rozbrzmiała przyjemna melodia. Zamknęła oczy powoli odpływając gdzieś myślami..
                Usłyszała z oddali znany głos, który był coraz intensywniejszy i wołał jej imię. Otworzyła oczy spostrzegając, że zasnęła a głos który ją nawoływał był nikogo innego jak Michaela. Podszedł do niej powoli bardzo z czegoś zadowolony.
- Przepraszam musiałam przysnąć – Wstała szybko z trawy otrzepując sukienkę.
- Ładnie wyglądasz
- Dziękuję – Odparła zaskoczona chwilę przyglądała mu się. Dziś ubrany był w czarną marynarkę ze złotymi guzikami, miał białą przepaskę na ramieniu i czarne spodnie, jego twarz pokrywał lekki makijaż.
- To moje ulubione miejsce – Powiedział zbliżając się do drzewa. – Często tutaj przychodzę, rozmyślam, pisze piosenki - Wyznał i jednym zwinnym ruchem złapał się gałęzi wchodząc na szeroki konar. Alice otworzyła usta przyglądając się jak szybko znalazł się na górze.
- Jak to zrobiłeś, to trochę wysoko! – Podeszła bliżej patrząc w górę.
- To nic trudnego, wskakuj!
- Nie Michael boję się
- Nie bój się podam ci rękę
- Sama nie wiem, nigdy nie chodziłam po drzewach.. No dobrze raz, kiedy miałam dziesięć lat. – Zaśmiała się.
- Podtrzymam Cię, proszę wejdź.
Alice wypuściła powietrze z ust i zawahała poczym wśliznęła się na najniższy konar jedną nogą a prawą dłoń podała Michaelowi. Podciągnął ją do siebie asekurując, aby nie spadła, był naprawdę silny. – Widzisz to w cale nie takie trudne.
Poprawiła sukienkę i usiadła blisko Michaela, trzymając go za rękę, miał ciepłą i delikatną dłoń.
- Z twoją rękę wszystko porządku?
- Tak, już nie boli. Myślę, że cztery dni stanowczo wystarczą abym mogła wrócić do pracy..
- Cieszę się.
- Jeszcze raz dziękuję, że mogę spędzić tutaj te kilka dni..
- Nie dziękuj mi, to dla mnie przyjemność, że mogę z kimś spędzić trochę czasu.. Ostatnio jestem bardzo zapracowany.. A kiedy wracam do domu nie mam z kim porozmawiać.. Czuję się czasami bardzo samotny.. – Alice dostrzegła jak posmutniał.
- Przecież masz wokół siebie tyle ludzi
- To nie to samo.. Dlatego zapraszam do siebie dzieci, z domów dziecka, ze szpitali wśród nich czuję się szczęśliwy, dzieci to najwspanialsze istoty na Świecie.
Alice słuchała tego co mówi a serce biło jej mocniej, ponownie poczuła to dziwne uczucie, które towarzyszyło jej wczorajszego wieczoru. Zastanawiała się jakim niezwykłym mężczyzną był Michael Jackson prywatnie tak delikatny, z pozoru nieśmiały a na scenie niesamowicie pociągający, seksowny i pewny siebie..  – Pora już iść! – Stwierdził nagle.
- Czy masz jeszcze dziś jakieś spotkanie?
- Tak, ale ty pójdziesz na nie ze mną. – Zeskoczył z gałęzi i podał Alice rękę aby mogła powoli zejść.
- Co to za spotkanie?
- Zobaczysz, chodźmy zaraz przyjadą! – Natychmiast jego twarz powróciła do szerokiego uśmiechu.

wtorek, 1 listopada 2011

Część I


- Byłaś kiedykolwiek zakochana? – Zadała pytanie Alice jej dobra przyjaciółka Emily. – Nie chodzi o te wszystkie motyle w brzuchu – Zrobiła okrężny ruch dłonią – Czy byłaś w stanie kiedykolwiek oddać całą siebie mężczyźnie, czy pragnęłaś tak bardzo kogoś, że sprawiało to niemal ból? – Zmarszczyła brwi i opuściła głowę na oparcie miękkiej skórzanej kanapy. – Wiesz, chyba się zakochałam.. -  Wymruczała i dopiła resztkę czerwonego wina. Alice uśmiechnęła się lekko i dolała kolejną lampkę sobie i przyjaciółce. Przyjaźniły się od kilku lat. Alice uwielbiała spędzać każdą wolną chwilę z Emily, rozmawiały na wiele tematów jednak nigdy nie usłyszała z ust Emily tak zaskakującego pytania o miłość. Emily była typem twardej kobiety, nie przepadała za romantyzmem a mężczyzn traktowała na zasadzie twardej ręki. – Czułaś coś podobnego? – Ponowiła swoje pytanie wykrzywiając tym razem usta jakby było to dla niej nie do przyjęcia.
Alice obruszyła się na kanapie i zamoczyła usta w winie. Zamyśliła się zastanawiając nad pytaniem przyjaciółki. W zasadzie znała odpowiedź, zastanawiała się tylko czy odpowiedzieć „kochałam czy kocham nadal?” – Alice? – Wypowiedziała jej imię ponaglając odpowiedź.
- Kochałam tak tylko jednego mężczyznę.. – Odpowiedziała po chwili namysłu.
- A więc był ktoś taki?
- To stare dzieje.. – Spuściła wzrok z Emily przygryzając dolną wargę.
- Kim  on był?
- Cudownym facetem z piękną duszą – Wypowiadając te słowa uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Wspomnienie, którego nigdy nie wymaże z pamięci. Emily uważnie przyjrzała się przyjaciółce.
 - Gdzie teraz jest? Utrzymujecie znajomość? – Pytała dalej zaciekawiona stwierdzeniem - facet z piękną duszą – czy istnieje w ogóle taki mężczyzna?
- Zapewne nadal w swojej pięknej krainie..
W krainie? W jakiej krainie do cholery Tacy mężczyźni dawno wyginęli, albo mieszkają w baśni razem  z Piotrusiem Panem – Myślała żartobliwie Emily nie bardzo rozumiejąc.  – Podróżuje po świecie..  – Ponownie wymijająca odpowiedź. Emily opróżniła drugi kieliszek wina.
- To jest w krainie czy podróżuje po świecie? – Za gestykulowała - Mów jaśniej Alice – Zachichotała.
Alice odwzajemniła uśmiech myśląc, co On właściwie robi? Ile to już czasu minęło od ich ostatniej rozmowy?
- Sama nie wiem.. Bardzo długo nie rozmawialiśmy. Jest bardzo zajęty.. – Posmutniała.
- Czym się zajmuje?
- To artysta .. – Alice spojrzała na Emily wahając się – Muzyk.. Oh Emily to stare dzieje, nikomu jeszcze o tym nie mówiłam.. – Odetchnęła ciężko, jakby wspomnienia przeciążały jej umysł.
- To teraz opowiesz, jeśli już zaczęłaś – Nie dała wyboru Emily. – Kim jest ten – cudowny facet z piękną duszą ? – Cytowała przyjaciółkę kręcąc znacząco głową.
- To Michael Jackson.. – Alice wypowiedziała te słowa tak cicho, że Emily ledwo dosłyszała.
- Kto?! – Zakrztusiła się winem – Żartujesz ze mnie?
- Wiem, jak to brzmi..
- Michael Jackson?! Znasz Michaela Jacksona i nigdy o tym nie wspomniałaś, byłam, pewna, że wiem o tobie wszystko! – Oburzyła się Emily jednocześnie zaintrygowana słowami przyjaciółki.
- Nikomu nigdy o tym nie opowiadałam..
- Czy ty i On.. no wiesz?
Alice zamilkła i dolała sobie kolejną lampkę wina. Westchnęła przypominając sobie pierwsze spotkanie. Pamiętała bardzo dobrze każdy szczegół. To jak był ubrany, jak pachniał i jak jego oczy wnikliwie badały jej sylwetkę..
- Jeszcze żaden mężczyzna nie dotykał mnie w taki sposób.. – Wyznała szczerze. Poczuła jak policzki wypełniają się rumieńcem. Często wracała do swoich wspomnień jednak nigdy nie opowiadała ich na głos..
Emily siedziała nieruchomo wpatrzona w Alice czekając na dalszy ciąg opowieści. – Jak się poznaliście?
- To długa historia.. Jesteś pewna, że chcesz tego słuchać? – Sama nie wiedziała czy przyszedł odpowiedni moment, aby o tym opowiadać..
- Oczywiście, że tak! –  Emily koniecznie chciała wiedzieć, co wydarzyło się pomiędzy jej przyjaciółką a tym pożądanym przez kobiety a jednocześnie najbardziej zagadkowym mężczyzną, jaki stąpał po ziemi.
Alice zamrugała powiekami , przełknęła ślinę zaczynając swoją historię od początku.

                Był ciepły wieczór, który Alice spędzała samotnie w mieszkaniu zastanawiając się jak dalej ułoży sobie przyszłość. Od kilku miesięcy była bez pracy, bez zleceń a jedynym środkiem utrzymania, jaki teraz miała były oszczędności po ostatniej zakończonej umowie. Siedziała przeglądając znane pismo z kubkiem gorącej czekolady, kiedy z kuchni bardzo małych rozmiarów rozległ się dźwięk telefonu. Odeszła wolnym krokiem od czasopisma sięgając po słuchawkę.
- Alice Spancer słucham? – Powiedziała przeciągle.
- Witaj Alice – Męski głos odpowiedział, który od razu rozpoznała. – Mam dla Ciebie świetną propozycję – Oznajmił.
- Dobry wieczór Luke, wiesz, która godzina? – Odruchowo spojrzała na zegarek wskazujący dwudziestą drugą trzydzieści.
- Wybacz obudziłem Cię?
- Nie, przeciwnie nie mogę zasnąć.. – Westchnęła opierając się o kuchenny blat. – A więc, z czym dzwonisz?
- Mam dla Ciebie zlecenie – Alice wyprostowała się – Znany muzyk poszukuje tancerki na jeden występ. Nie ma jeszcze kompletnego zespołu poleciłem Ciebie. Przyjdź jutro o dziewiątej do Holly Hills .
- Masz dla mnie pracę? – Zapytała niedowierzając.
- To się okaże. Bądź jutro punktualnie a wszystkiego się dowiesz.
- Nie wiem, co powiedzieć..
- Wystarczy, że kiedyś postawisz mi kolację. – Zaśmiał się lekko do słuchawki. Alice przewróciła oczami, jednak po tym co usłyszała była  wstanie to zrobić.
- Jeśli naprawdę dostanę tę pracę, zgadzam się!
- Do jutra Alice i bądź punktualnie, szef nie lubi spóźnialskich! – Rozłączył się.
               
                Następnego dnia wstała bardzo wcześnie rano. Wzięła gorącą prysznic, nałożyła jasne obcisłe jeansy, cienki golf odsłaniający ramiona i buty na grubym obcasie. Na wszelki wypadek spakowała rzeczy na zmianę. Przewracało się w jej żołądku od nerwów jednocześnie czuła ciekawość kim jest wspomniany przez Luka muzyk. Może to ten niesamowicie przystojny raper, który właśnie zaczyna karierę? Czytała, że szykuje kilka występów w Los Angeles i po Europie. A może to ktoś bardziej znany i ceniony, ktoś jak Georgie Michael? Złapał głęboki oddech, kiedy była u wejścia dużego budynku. Powołała się na Luka i przeszła do sali w której odbywały się castingi i przesłuchania.
Nie była tutaj pierwszy raz, doskonale znała to miejsce. To właśnie tutaj poznała Luka, który pokierował jej karierą potem ich drogi się rozeszły aż do teraz. Wiedziała, że Luke przez ostatnie lata bardzo się rozwinął, poznał dużo wpływowych ludzi zaczął pracować dla najlepszych.
Weszła do jednej z sal, gdzie już czekał a wraz z nim kilka innych mężczyzn, których nie znała.
- Dzień dobry Alice – Podszedł z szerokim uśmiechem całując jej policzek.
- Jestem punktualnie prawda?
- Tak, nie martw się jeszcze go nie ma. – Dotknął dłonią jej pleców prowadząc w głąb pomieszczenia. Pozostali mężczyźni rozmawiali nie zwracając zbytniej uwagi. Dochodziła dziewiąta czterdzieści a Alice w dalszym ciągu czekała sama nie wiedząc, na co. Pomyślała już, że Luke trochę mógł ją oszukać i nic konkretnego dla niej nie ma a to wszystko zorganizował specjalnie, aby mogli się spotkać. Niegdyś zdarzało mu się kłamać w sprawach biznesowych, że też o tym nie pomyślała. Chciała już coś powiedzieć i wyjść gdy do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Alice odwróciła się i przyjrzała uważnie.
- Jest już – Szepnął jej do ucha Luke i skierował w ich stronę. Poprzedni trzej przestali rozmawiać. W sali panowała cisza.. Zadziwiająca cisza a od ścian odbijał stukot obcasów. Alice spostrzegła, że jeden z idących w jej stronę mężczyzn ma czarny kapelusz i ciemne okulary, zmrużyła oczy badając całego od stóp do głowy. Kiedy wyłonił się spod ciemnego końca i stanął w pełnym świetle zdejmując okulary i fedorę Alice zamarła. Naprzeciw stał sam Michael Jackson, a tuz obok Luke uśmiechający się zadziornie szeroko. Przestała na chwilę oddychać, nie wiedząc czy zacząć rozmowę czy Luke zrobi to sam i sam ją przedstawi?
- Alice Spancer – Zaczął Luke – Tancerka i choreografka – Zatrzepotał znacząco brwiami w stronę Alice. Michael uśmiechnął się żując gumę. Alice jeszcze raz wstrzymała oddech na to jak przedstawił ją Luke. Choreografka? Owszem układała dwie choreografię do małych musicali, ale nie była profesjonalistką w tej dziedzinie.
- Witaj Alice, jestem Michael – Zaczął łagodnym cichym głosem. Uśmiechał się cały czas.
Michael Jackson był wyższym mężczyzną od Alice o jakieś sześć centymetrów, okazał się jeszcze bardziej delikatniejszy niż na ekranie. Jego cera była alabastrowa, kości policzkowe mocno zarysowane, czarne mocno kręcone loki opadały na szerokie ramiona, wyglądały na bardzo zadbane aż chciało się ich dotknąć i poczuć miękkość. Jednak co Alice najbardziej zapamiętała w Michaelu były oczy. Ciemne i przenikające ją od środka. Spojrzenie było łagodne, ale czuła jak bacznie ją lustruje. Nie do końca dowierzała jeszcze, w jakiej znalazła się sytuacji i dla kogo może pracować.
- Od ilu lat zajmujesz się tańcem? – Zapytał nagle. Alice otrzeźwiała w momencie.
- Dobrych pięciu lat – Powiedziała lekko onieśmielona.
- Ile masz lat?
- Dwadzieścia trzy
- Szukam tancerki do występu w The Way You Make Me Feel. Luke od razu polecił Ciebie, masz dobry gust – Michael zwrócił się do Luke’a i zachichotał. Omiótł kolejny raz spojrzeniem Alice, jednak już bardziej nieśmiało jak mały chłopiec. Uśmiechnęła się i prosiła samą siebie aby w żadnym wypadku się nie czerwienić, musi zachowywać się jak profesjonalistka to sam Michael Jackson i teraz chce aby tańczyła z nim na scenie.
- Mogłabyś nam coś zaprezentować? Chciałbym zobaczyć jak się poruszasz - Spytał tak samo łagodnie, ale jego wzrok się zmienił. Przeżuł gumę i usiadł na jednym z foteli. Alice poszła się przebrać, miotały nią różne emocje od strachu aż po ekscytacje, serce biło jak szalone. Musiała wziąć się jednak w garść i nie pokazywać krzty emocji inaczej mogła stracić swoją szansę. A to była szansa jej życia..
Zaprezentowała jeden niezbyt skomplikowany jazzowy układ, stwierdziła, że będzie najodpowiedniejszy. Chwilę czekała na decyzję, która była dla niej mile zaskakująca. Będzie pracować z Michaelem Jacksonem, i choć miał być to tylko jeden występ traktowała to jak najwspanialszą życiową przygodę..

                Pojawiała się próbach bardzo wcześnie rano. Michael był zawsze o szóstej Alice przychodziła szósta trzydzieści. Nie zawsze zaczynali o tej samej porze jednak chciała mieć chwilę dla siebie, odprężyć przy kawie a potem przygotować ciało do próby. Wchodząc na halę zastawała najczęściej końcówkę Dangerous. Oglądała z zapartym tchem jak ćwiczy układ, przygotowuje głos jak instruuje tancerzy jak płynnie przemieszcza się na scenie, zwinnie i energicznie a przy tym był bardzo seksowny. Seksowny – Pierwszy raz Alice uzmysłowiła to sobie, kiedy zaczynali pierwszą próbę. Znała doskonale układ to tego utworu, wiedziała mniej więcej co ma robić i jak się zachowywać jednak była onieśmielona i nie przypuszczała, że to uczucie zawładnie nią już w pierwszy dzień prób. Byli w środkowej części układu, Michael wbił w nią swoje sarnie spojrzenie, które mówiło – Pożądam Cię dziewczyno – wiedziała, że to tylko gra, więc dlaczego czuła tak ogromną nieśmiałość jak jeszcze nigdy wcześniej?
Dzisiejszego dnia była nade miar rozkojarzona. Od pierwszej chwili, kiedy weszła napotkała wzrok Michaela, uśmiechnął się i rzucił swoje przeciągłe spojrzenie. Nie rozmawiali zbyt wiele, jedynie o układzie i zachowaniu na scenie po próbach Michael zawsze wychodził dziękując za udany dzień. Był niedostępny dla innych. Alice nie zastanawiała się dlaczego, chciała jak najlepiej wykonywać swoją pracę lecz czasami ciekawiło ją jaki jest poza światłami, ruchami scenicznymi i całym estradowym wcieleniem..
Mieli zaczynać swoją sekwencję. Wyglądał dziś niezwykle pięknie, nie miał zbyt dużo makijażu ubrany w czerwoną bluzkę z krótkim rękawkiem, biała zwiewną koszulę i czarne opinające spodnie wprawił Alice w dziwne uczucie. Gubiła się w ruchach  w dodatku oświetlenie było dziś bardzo niekorzystne, ostre i zbyt jasne. Jednak to nie ona decydowała o sprawach technicznych. Kiedy uciekając schodziła o stopień niżej wysoki obcas wbił się w szparę między sceną a schodkiem zachwiała się próbując łapać równowagę. Sekundę potem znalazła się z ogromny hukiem na twardej posadzce tuz przy scenie, w dodatku ugrzęzła w jakiś kablach. Muzyka natychmiast ucichła a Michael z przerażeniem znalazł się tuz koło niej. Nie widziała dokładnie innych twarzy przez oślepiające białe światło. 
- Wyłączcie przednie światła! – Krzyknął do techników. – Alice wszystko w porządku, Alice słyszysz mnie? - Kucnął przy niej powtarzając imię. Słyszała go doskonale jednak była w lekkim szoku. Chwycił jej głowę unosząc leciutko a potem pomasował i poklepał policzek. Otworzyła swoje oczy i zobaczyła przerażenie w jego. Były tak piękne, że przez ułamek sekundy nie miała ochoty ruszać się z miejsca mimo to oprała się na łokciach i powoli podniosła górną część ciała. Czuła przezywający ból w lewej ręce, modliła się aby nic nie było złamane.
- Wszystko w porządku? – Ponowił pytanie a jego głos rozbrzmiał w jej uszach jak piękna melodia.
- Tak nic mi nie jest – Odpowiedziała w końcu jeszcze oszołomiona. Poruszała najpierw prawą a potem lewą ręką. Mogła obie zgiąć, więc nic nie wskazywało na uszkodzenie, ale ból nie ustępował. Na pewno mocno się poobijała. Jak teraz wystąpi? – Przepraszam to chyba przez to światło..
- Oh mówiłem, że jest za ostre – Oburzył się a Alice pierwszy raz zobaczyła jego zdenerwowanie. – Możesz wstać? Pomogę ci – Ujął jej dłoń i powoli podniosła obolałe ciało z zimnej podłogi. Kręciło się w jej głowie już sama nie wiedziała, od czego.
- Muszę usiąść – Rzuciła masując lewą rękę.
- Zaprowadzę cię do garderoby – Rzucił szybko Michael i bez namysłu ruszył powolnym krokiem w stronę pomieszczenia. Usiadła na małej kanapie cały czas masując lewe przedramię.
- Bardzo Cię boli?
- Trochę..
- Zaraz ktoś do ciebie przyjdzie i sprawdzi czy nic poważnego się nie stało. – Nie mogła uwierzyć jak bardzo się tym przejął. Siedział koło niej cały czas trzymając jej dłoń. Czuła jego własny zapach wymieszany z męskimi drogimi perfumami był bardzo wyrazisty, ale niezwykle przyjemny.
- Dziękuję Michael, to niepotrzebne na pewno nic mi nie jest.
- Myślę, że powinniśmy zrezygnować z tego przejścia..
 Alice wykrzywiła lekko usta.
- Zrezygnować, dlaczego?
- Nie chcę ryzykować światło na scenie podczas występu może być równie ostre.
- Michael to niepotrzebne, po prostu byłam nieuważna! – Wzburzyła się. Dlaczego miałby dla niej rezygnować z układu?
- Postanowiłem już. – Stanowczo ale łagodnie oznajmił swoją decyzję.
Siedzieli tak przez kilka minut w milczeniu, było to niezwykłe dla Alice. Wydawał się tak bardzo subtelny i tak bardzo ludzki. Kiedy był w pomieszczeniu rozprzestrzeniał dziwną aurę, która zdawała się wypełniać całą małą garderobę. Alice zastanawiała się od tamtego czasu czym było to dziwne uczucie, którego doświadczyła?

                Emily siedziała jak zahipnotyzowana opowieścią przyjaciółki, trzymała w ręku niedopity kieliszek z winem, aż poczuła jak dłoń lekko cierpnie. Zmieniła pozycję i wypiła jednym łykiem resztkę.
- Naprawdę taki był? A co z jego dziwactwem, pluszowymi misiami i zabawkami? –Spytała całkiem poważnie.
- Nic z tych rzeczy – Pokręciła energicznie głową Alice. – Był zupełnie inny niż opisywała prasa. Stałam mu naprzeciw i spoglądałam w ciepłe spojrzenie, ciepłe a czasami smutne pomimo uśmiechu, który nie schodził mu z twarzy. Tak naprawdę był bardzo zabawny, uwielbiał żartować. – Zaśmiała się na wspomnienie jednego z incydentów.
- Co było dalej? Poobijałaś się bardzo?
- Tak, miała obitą lewą rękę tuż przy łokciu. Pomoc medyczna, która zawsze czuwała na próbach w razie wypadku opatrzyła mnie i zaleciła cztery dni przerwy.
- Chyba nie był zadowolony z tego powodu?
- Nie pokazywał tego, ale czułam, że był zdenerwowany liczył się każdy dzień prób a występ miał mieć miejsce już za tydzień. Mimo tego, tamtego dnia zdarzyło się coś czego w ogóle się nie spodziewałam.. – Zrobiła pauzę chwilowo.
- Co to znaczy? – Emily zbliżyła się do przyjaciółki obserwując reakcję na jej twarzy, czekając jak gdyby na ważną wiadomość, którą powie..